Gdy trzymam je w rękach lubię zgadywać czym były wcześniej...
...może ramą kuchennego okna, o którą co rano opierał się gospodarz i patrzył na rozciągającą się poniżej wioskę,... może progiem w sieni, który tysiące razy przekraczany był przez domowników i gości,...a może starą werandą, gdzie w letnie popołudnia odpoczywano po wytężonej pracy fizycznej, a która nocami była świadkiem dzikich pożegnań, lub powrotów na pijanych z radości nogach.
Podczas urlopowych wieczorów lubiliśmy siadywać w jednej z izb i patrzeć na belkę pod sufitem, na której dawni gospodarze z dumą wyryli rok powstania domu - 1928.
Domek jest przeuroczy! Ma w sobie coś tajemniczego ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Wczucie się w duszę domu pięknie opisane... a domek po prostu obłędny.
OdpowiedzUsuńCUDO! Absolutne CUDO : )! W tle widzę kolejny w przygotowaniu : )! I ten Koci Król! Piękny, w sam raz na dzień z pierwszym śniegiem : )! Czekam na kolejne : )
OdpowiedzUsuńBardzo go lubię :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam wszystkim bardzo :) Takie słowa niesamowicie mnie motywują :)
OdpowiedzUsuńCudnie malujesz te domki!
OdpowiedzUsuń